Wegetarianką zostałam 12lipca 2013 roku, kiedy wraz z grupą innych
aktywistów walczyłam pod sejmem o utrzymanie zakazu uboju rytualnego.
Dotarło do mnie, że jestem niesamowitą hipokrytką. 98% uczestników było
wegetarianami lub weganami. A ja stałam jak ta sierota, walczyłam o
lepszą śmierć dla jednych przy czym nie dbałam o śmierć drugich.
Puknęłam się w czoło i postanowiłam, że mięsa nie tknę. Wróciłam do
domu. Wyrzuciłam mięso. Część zjadły psy, a część ktoś zabrał(mama albo
koleżanka). Następnego dnia rano zrobiłam sobie fasolę podobną do tej,
którą poczęstowano mnie na proteście. Ok-smak, zapach-idealne jak dla
mnie! Oczywiście swoją wersję urozmaiciłam przyprawami i pomidorami.
Fasolę na zmianę z mrożonkami z Biedronki jadłam na zmianę. No ale w
końcu mój organizm zaczął domagać się czegoś innego. Bo w wege chodzi
właśnie o tą różnorodność. Zaczęłam szukać, pytać, kombinować i powoli
tworzyłam coś swojego. Czasami dało się zjeść, a czasami musiałam
wyrzucić wszystko do sedesu, bo nawet pies nie chciał tego tknąć. Nie
poddałam się, bo nie wyobrażałam sobie wrócić do jedzenie
zwłok(tak-zwłok! Wiem, że mięsożercy nie lubią tego określenia, ale to
prawda-zjadasz zwłoki, trupa i nie widzisz w tym nic złego). Czasami
czytałam różne fora o wege i co kilka postów pojawiały się wpisy o
uzależnieniu. Co? Jakie uzależnienie? Rzuciłam mięso i nie ciągnie mnie
do niego. Dotarło to do mnie po ok.3 tygodniach, kiedy weszła w fazę
"detoxu", kiedy mój organizm zaczął na maxa pozbywać się toksyn, których
dostarczyłam sobie do tej pory. Było ze mną kiepsko. Nie mogłam wstać z
łóżka. Leżałam i myślałam. "Nie poddawaj się Kinga!"-jęczałam sobie po
cichu. No i wstałam! Zaczęłam jeść wszystko co miałam pod ręką, łyknęłam
garść witamin. Wróciłam do łóżka, poszłam spać. Wstałam i stał się
cud-całe moje zmęczenie zniknęło, a ja czułam się wyśmienicie!
Spokojnie-nie każdy początkujący wege tego doświadcza. Nie wiem dlaczego
spotkało to akurat mnie, ale ja zazwyczaj w życiu nie mam łatwo :) No
to przejdźmy do meritum:
Kiedyś na lewo i prawo
chwaliłam się, że jestem wege, bo był to mój największy sukces. Nigdy
nie kupicie wrażliwości i empatii-za żadne pieniądze świata. Dzisiaj,
jako wegetarianka prawie z rocznym stażem reaguję jakąś taką
obojętnością na komentarze wyśmiewające moją dietę. Jest mi to obojętne.
Nie wiem co jest śmieszniejsze. To, że ja nie jem mięsa, czy to, że ty
wpieprzasz trupa? ;) Argumentów zagorzałych mięsożerców słyszałam
mnóstwo! Naprawdę!
Wymienię kilka i napiszę dlaczego je uwielbiam :)
1.Muszę jeść mięso.
Nie
musisz. Pierwotni ludzie mięsa nie jedli. Na biologii uczyli mnie, że
pierwsi ludzie nie umieli posługiwać się ani wytwarzać przede wszystkim
narzędzi, więc w jaki sposób zabijali? A no właśnie nie zabijali. Jedli
rośliny(nasiona, orzechy, owoce, warzywa). Podobno Jezus też był
wegetarianinem.
2.Witamina B12
Ooo tak, tu się zgodzę.
Weganin może suplementować B12, chociaż znam takich co nie suplementują i
żyją :) Jak B12 ma się do wegetarianizmu? Nie wiem.
3.Ale ryby jesz?
A
ryba to co? Warzywo? Ma układ nerwowy jak reszta zwierząt, więc nie
rozumiem, dlaczego 90% społeczeństwa uważa, że wegetarianie jedzą ryby?
Podobno dzięki katolikom wyrobili sobie taką opinię. Każdy z nas chyba
zna post z rybą na obiad :o
4.To co ty jesz?
Jak to
słyszę, to nie wiem czy poziom idiotyzmu pytającego dopiero sięga dna
czy już je minął i szuka drugiego. Czy ty jesz samo mięso? Robisz
kanapkę używając bekonu zamiast chleba i na to kładziesz szynkę?
Nie-jesz również warzywa. To wyobraź sobie, że ja jem to samo co ty
wyłączając mięso. Szynka? Sojowa. Parówki?Sojowe. Schabowy? Sojowe
tekturki. Gołąbki? Z ryżem i smażonymi pieczarkami. Mogę wymieniać w
nieskończoność. Możemy zrobić test. Dajesz mi nazwę potrawy w której
zazwyczaj jest mięso, a ja napiszę ci jak można ją przerobić. To
banalne. Pomijając soję, która tak naprawdę jest mitem. Nie musisz jej
jeść w ogóle. Przez rok nie zrobiłam nic z soi. Jadłam przetworzone gotowce, ale może 6-8 razy w tym roku.
5.Ale ja mam kły! Co świadczy o moim drapieżnictwie.
Mom, please. Pójdź i upoluj swoimi kłami zwierzę. Możesz także użyć swoich pazurów i szybkości. Potem możemy dyskutować.
Narazie to tyle, ale to jeszcze nie koniec. Tymczasem uciekam spać, bo jutro czeka mnie rozmowa kwalifikacyjna! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz