poniedziałek, 15 grudnia 2014

53 days without you

My Darling,
My heart is empty when you are far, but I hear you, I feel you, I see you in all place in this town...I feel your amazing smell. Im crazy. I know it...but I can't wait...I want you now, here... :( <3

poniedziałek, 10 listopada 2014

.

Stworzyłam sobie jakiś pierdolony scenariusz. Nie mogę już udawać, że jest zajebiście. Siedzę sama w domu, palę fajki i katuję się smutnymi piosenkami. Nie wiem już co byłoby lepsze. Pierdolnąć to wszystko i żyć jak normalny człowiek? Czy czekać? Serce mówi co innego. Zupełnie coś innego niż rozum. Nie potrafię żyć nadzieją, że to wszystko się ułoży...tak po prostu samo. Samo to się może...nie powiem co.

If you will read this you must know that I love you :(

I need your love

Even though I'm the sacrifice
You won't try for me, not now
Though I'd die to know you love me
I'm all alone

niedziela, 9 listopada 2014

...

Give a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And all I want is the taste that your lips allow

czwartek, 6 listopada 2014

niedziela, 2 listopada 2014

Tęsknie, tęsknie...

Mój stan emocjonalny się nie zmienia. Nadal tęsknie. Czasami sobie myślę, że może powinnam zacząć myśleć przyszłościowo. Zacząć szukać kogoś, kogo będę pewna. I mam tą myśl...i oglądam się za facetami. I nie mogę. W każdym facecie widzę GO! Nikomu tego nie życzę, naprawdę. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co ja przechodzę każdego dnia. W każdym śnie, każdej myśli, każdej rzeczy i czynności jest on. Tak bardzo, bardzo bym chciała, żeby tu był. Zazdroszczę każdej parze spotykanej na ulicy. Dziś w autobusie stało małżeństwo z trójką dzieci. Mąż tak czule dotknął ją po policzku, a ona z takim wrednym nerwem w głosie "nie dotykaj mnie". Boże! Ile ja bym oddała za jeden taki dotyk po policzku...za jeden uśmiech! Za jeden oddech! Minęło dopiero 9 dni. Przede mną jeszcze 10x tyle, a może i więcej! Niech ten czas leci szybciej, błagam! Jeszcze 9 dni temu tu był..śmiałam się i płakałam na zmianę, ale mogłam go przytulić :( Moje Bejbi :( I miss you so much :(

niedziela, 26 października 2014

Tęsknota again.

No i cóż, stało się. Dwa tygodnie minęły tak cholernie szybko, że nawet nie zorientowałam się kiedy. Jeszcze to chyba do mnie nie dotarło. Z każdym dniem będzie coraz gorzej :( Kocham go. Kocham. Kocham. Nie potrafię przestać o nim myśleć. Leżę w łóżku w którym jeszcze nie tak dawno leżeliśmy razem, przytulał mnie, czułam jego perfumy, które powodują u mnie dreszcze, czułam jego oddech na mojej szyi. Tak bardzo kurwa cholernie mocno tęsknie! I nikt nie wie, co czuję. Nikt nie potrafi tego zrozumieć. Rozpierdala mi serce na tryliony kawałków. Chciałabym tak po prostu stanąć na tym cholernym peronie i znowu go zobaczyć, rzucić się mu w ramiona i być najszczęśliwszą kobietą na ziemi! Wiem, że ta chwila nadejdzie. Nie wiem tylko kiedy i to jest najgorsze! :( Tyle osób mi mówi, że to nie przetrwa, że to niemożliwe. Nie wiem. Może mają rację. Jest tylko jeden problem-nie potrafię w to wierzyć. Kocham go. Naprawdę go kocham. Widzę go wszędzie, czuję jego obecność,myślę o nim! Czasami sobie myślę, że ja to jednak jestem silna. Muszę to wszystko znosić i jeszcze udawać, że wszystko jest ok. Mam nadzieję, że dostanę kiedyś za to nagrodę! A tą nagrodą będzie on...

sobota, 20 września 2014

Smutny powrót.

Półtora tygodnia spędziłyśmy w domu. Leżenie do południa w łóżku,długie spacery po polach. Potem pojechałyśmy na Białkę. Mam tam swój domek, który pochłonął masę wspomnień i dawkuje mi je każdego razu, kiedy tam zaglądam. Odświeżenie znajomości wpłynęło na mnie aż za mocno. Ciężko było się z nimi żegnać. Smutne wróciłyśmy do miasta. I trwamy już 3 tygodnie. Lublin się nie zmienia. Wciąż jest taki, jaki był kilka lat temu, kiedy wpadałam tu na weekendy. Poniekąd samotny, smutny, pełny nostalgii. Ja go tak odbieram, a może to błędne myślenie, bo przecież tyle tu ludzi. Nie wiem. Mi nie jest dobrze. Marzy mi się Polska. Daleka. Marzy mi się morze. Może kiedyś się uda, bo przecież marzenia są po to, aby je spełniać. Podobno kto nie marzy, ten nie żyje. Kto marzy ten żyje, oczywiście, ale jak żyje? Eh. Dziękuje mojemu serdecznemu przyjacielowi za przewrót jakiego dokonał w moim życiu. Za to, że pokazał mi, że warto żyć. Tak cholernie mocno warto po prostu żyć. I żyję. Tęsknię. Kocham. Każdego dnia cieszę się za każdą daną mi chwilę na tej ziemi. Za wszystkich, którymi się otaczam. Za tych dobrych i złych. Za każdą zwierzomordkę. Za udane adopcje. Za sens tego życia. Za pasję. Jestem szczęśliwa. Chcę być. Muszę.

piątek, 1 sierpnia 2014

Wakacje!

No i przyszedł czas, kiedy to muszę podwinąć ogon, spuścić głowę, schować dumę do kieszeni i wrócić na miesiąc do domu ;) Czeka mnie miesiąc na wsi. Uważam, że taki odpoczynek dobrze mi zrobi. Larze również. Będziemy zwiedzać pola, lasy i łąki! Zapomnimy co to jest smycz i będziemy robić treningi o świcie na mokrej od rosy trawie, a potem przy zachodzącym słońcu. Chcę ten miesiąc poświęcić jej i nauce. Musimy naładować baterie na najbliższy nadchodzący rok! Czy coś się zmieni? Zobaczymy! Jestem pełna optymizmu i wiary. A po sierpniu zostanie tylko wrzesień mojej tęsknotki. Będzie cool! Pusia, Mama i Maja będą szczęśliwe z mojego przyjazdu! Zobaczymy jak Lara zareaguje na Puśkę, a Puśka na Larę :D Wyczuwam wojnę ^^


środa, 30 lipca 2014

Miasto misek z Kasią Pisarską.

W sobotę 26.07.2014 roku odwiedziła nas w Lublinie Katarzyna Pisarska-znana "zapsiona" kobieta, która swego czasu prowadziła program o psich adopcjach na TTV. Kasia wymyśliła fajną akcję-rozstawiania misek z wodą dla zwierząt przed różnymi punktami usługowymi. Dlaczego? Taka miseczka, to skromny gest dla wystawiającego, ale dla właścicieli czworonogów, to świetna opcja. Dla bezdomnych psów, kotów czy ptaków również. Zawsze, kiedy z Larą ruszamy podbijać miasto wrzucam do plecaka 1,5l mineralnej oraz miseczkę. Nie ma szans, aby w takie upały ruszyć się z domu bez wody. Nigdy nie wiadomo, czy znajdziemy jakiś sklep, więc noszenie butelki z wodą, to konieczność. Łącznie 101 misek podarowały dwa lubelskie sklepy zoologiczne-Pupil i Świstak :) Restauracje w 90% z uśmiechem przyjmowały miseczki i zobowiązywały się do dolewania wody! Żałuję, że nie zabrałam Larysy...Może następnym razem?:)

Panie, miseczki i fotoreporter ;)

 Od małego wielka empatia! Wspaniała wolontariuszka z Hackerem!:)
 Jack, znajdziemy Ci super domek!!!
 "Ej, pachniesz schroniskiem :( " Sunia pręgowana do adopcji!
 Gradek także szuka domku!
 Jeszcze nie ruszyła w miasto, a już zmęczona! :)
 Yeah! Miska będzie i tutaj!
 Kto widzi miseczkę?
 I na koniec pamiątkowe zdjęcie z Kasią, Dagą i Beatką!

środa, 9 lipca 2014

Pies z chmur

Wczoraj wybrałyśmy się z piesełem na fajny event :) Otóż robiono nam(i kilkudziesięciu właścicielom i ich pupilom) zdjęcie z chmur! W takich momentach odpoczywam i łapię energię na najbliższe dni. Kocham tych ludzi. Kocham to, co robią każdego dnia! Założenie eventu było takie(podsłuchałam trochę rozmowę organizatorki), żeby pokazać ludziom jak bardzo potrzebujemy wybiegów dla psów. Rowerzyści nas przeklinali, ale co ma zrobić właściciel psa? Jechać 15km za miasto? Wybiegi są potrzebne! I jest to bezdyskusyjne! Zdjęcie robił nam "hugokopter" :P

A tu kilka ujęć z ziemi, bo tych z chmurek jeszcze nie ma :)





Dla nas był to świetny moment, aby troszkę poćwiczyć z Larą łapanie kontaktu. Radziło sobie psisko lepiej niż myślałam. Każdy maleńki kroczek uświadamia mnie, że warto!

A do tego zaczęłam ćwiczyć! Nie wiedziałam, że mam w sobie tyle determinacji! 40min biegania i 55min ćwiczeń w domu. Mel B, Chodakowska i wszystko, co tam tylko na youtube się pojawia łącznie z zumbą! Cel jest...oby endorfiny wyzwalały się z jeszcze większą mocą!

O tęsknocie już nie piszę. Nie ma sensu. Tęsknić będę cały czas, ale będę tęsknić pięknie!

sobota, 5 lipca 2014

Nie mogę już płakać

Wyczerpałam limit swoich łez. Tak bardzo chciałabym go mieć. Tutaj, teraz, obok...poczuć zapach jego perfum i to coś, co zawsze pachniało w powietrzu, kiedy był obok. Nigdy nie myślałam, że tęsknota aż tak może boleć. Nie potrafię normalnie funkcjonować. Idę ulicą i nagle pojawia się on. Widzę nas-razem w każdym miejscu w tym przeklętym mieście. Płaczę. Bo tyle tylko mogę. Tęsknie z każdą sekundą coraz bardziej. Chciałabym jakoś zasnąć. Obudzić się wtedy, kiedy on będzie tuż obok. Tęsknie za moim koślawym angielskim. Za jego uśmiechem, kiedy używałam don't can zamiast can't. Za "nadbystrzycką" powtarzaną sto razy w paragrafie. I za "nadbystrzystką" tęsknie tak samo. Za "zdećko" zamiast "dziecko". Za kebabem, falafelem i herbatą w Stambule. Za lodami w Grycanie. Za spaniem razem. Za "masakrą". Za jego "tsyym", kiedy był na nie. Za puzzlami niedokończonymi, które mi zostały. Za jedzeniem, które mieliśmy robić razem, a to ja zawsze robiłam. Za jego gestami, wyrazami twarzy, słowami. Za rozmowami po turecku przez telefon, których nie rozumiałam w ogóle. Za akademikiem. Za lodami w macu. Za "malinka girl". Za jego sexownym "nothing". I za "isla bonita" też tęsknie. Kurwaaaaaaaaaaaa! Tęsknie za każdą sekundą spędzoną z Nim. Za wszystkim. Bo widzę go wszędzie i czuję. I tak bardzo kurwa chcę go mieć na zawsze!!! Kinga, przecież wiesz, że tak musi być, że nie da się inaczej, że ludzie przychodzą, odchodzą, czasami wracają. On nie odszedł, bo nigdy tak do końca nie był. On wiedział. A ja nie. I to był mój największy błąd. Błagam Cię Boże, nie pozwól nigdy więcej, aby ludzie tak szybko znikali...nie dam rady już nigdy więcej tego przeżywać.

I love you...

Tęsknie.

Stało się. 2400 kilometrów mojej przepaści. Umieram.


czwartek, 3 lipca 2014

Tęsknota.

Tęsknota jest najgorsza. Kiedy dzielić was ma 2400km z osobą, którą pokochaliście. Nie wiem co robić, jak żyć i jak czekać. Życie jest strasznie niesprawiedliwe! A ja jestem strasznie głupia, ale to już inny temat. Będę tęsknić, tęsknić, tęsknić...całe 3 miesiące. Tylko po to, żeby potem znowu tęsknić, tęsknić, tęsknić...


poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dlaczego wegetarianizm?

Wegetarianką zostałam 12lipca 2013 roku, kiedy wraz z grupą innych aktywistów walczyłam pod sejmem o utrzymanie zakazu uboju rytualnego. Dotarło do mnie, że jestem niesamowitą hipokrytką. 98% uczestników było wegetarianami lub weganami. A ja stałam jak ta sierota, walczyłam o lepszą śmierć dla jednych przy czym nie dbałam o śmierć drugich. Puknęłam się w czoło i postanowiłam, że mięsa nie tknę. Wróciłam do domu. Wyrzuciłam mięso. Część zjadły psy, a część ktoś zabrał(mama albo koleżanka). Następnego dnia rano zrobiłam sobie fasolę podobną do tej, którą poczęstowano mnie na proteście. Ok-smak, zapach-idealne jak dla mnie! Oczywiście swoją wersję urozmaiciłam przyprawami i pomidorami. Fasolę na zmianę z mrożonkami z Biedronki jadłam na zmianę. No ale w końcu mój organizm zaczął domagać się czegoś innego. Bo w wege chodzi właśnie o tą różnorodność. Zaczęłam szukać, pytać, kombinować i powoli tworzyłam coś swojego. Czasami dało się zjeść, a czasami musiałam wyrzucić wszystko do sedesu, bo nawet pies nie chciał tego tknąć. Nie poddałam się, bo nie wyobrażałam sobie wrócić do jedzenie zwłok(tak-zwłok! Wiem, że mięsożercy nie lubią tego określenia, ale to prawda-zjadasz zwłoki, trupa i nie widzisz w tym nic złego). Czasami czytałam różne fora o wege i co kilka postów pojawiały się wpisy o uzależnieniu. Co? Jakie uzależnienie? Rzuciłam mięso i nie ciągnie mnie do niego. Dotarło to do mnie po ok.3 tygodniach, kiedy weszła w fazę "detoxu", kiedy mój organizm zaczął na maxa pozbywać się toksyn, których dostarczyłam sobie do tej pory. Było ze mną kiepsko. Nie mogłam wstać z łóżka. Leżałam i myślałam. "Nie poddawaj się Kinga!"-jęczałam sobie po cichu. No i wstałam! Zaczęłam jeść wszystko co miałam pod ręką, łyknęłam garść witamin. Wróciłam do łóżka, poszłam spać. Wstałam i stał się cud-całe moje zmęczenie zniknęło, a ja czułam się wyśmienicie! Spokojnie-nie każdy początkujący wege tego doświadcza. Nie wiem dlaczego spotkało to akurat mnie, ale ja zazwyczaj w życiu nie mam łatwo :) No to przejdźmy do meritum:

Kiedyś na lewo i prawo chwaliłam się, że jestem wege, bo był to mój największy sukces. Nigdy nie kupicie wrażliwości i empatii-za żadne pieniądze świata. Dzisiaj, jako wegetarianka prawie z rocznym stażem reaguję jakąś taką obojętnością na komentarze wyśmiewające moją dietę. Jest mi to obojętne. Nie wiem co jest śmieszniejsze. To, że ja nie jem mięsa, czy to, że ty wpieprzasz trupa? ;) Argumentów zagorzałych mięsożerców słyszałam mnóstwo! Naprawdę!
Wymienię kilka i napiszę dlaczego je uwielbiam :)
1.Muszę jeść mięso.
Nie musisz. Pierwotni ludzie mięsa nie jedli. Na biologii uczyli mnie, że pierwsi ludzie nie umieli posługiwać się ani wytwarzać przede wszystkim narzędzi, więc w jaki sposób zabijali? A no właśnie nie zabijali. Jedli rośliny(nasiona, orzechy, owoce, warzywa). Podobno Jezus też był wegetarianinem.
2.Witamina B12
Ooo tak, tu się zgodzę. Weganin może suplementować B12, chociaż znam takich co nie suplementują i żyją :) Jak B12 ma się do wegetarianizmu? Nie wiem.
3.Ale ryby jesz?
A ryba to co? Warzywo? Ma układ nerwowy jak reszta zwierząt, więc nie rozumiem, dlaczego 90% społeczeństwa uważa, że wegetarianie jedzą ryby? Podobno dzięki katolikom wyrobili sobie taką opinię. Każdy z nas chyba zna post z rybą na obiad :o
4.To co ty jesz?
 Jak to słyszę, to nie wiem czy poziom idiotyzmu pytającego dopiero sięga dna czy już je minął i szuka drugiego. Czy ty jesz samo mięso? Robisz kanapkę używając bekonu zamiast chleba i na to kładziesz szynkę? Nie-jesz również warzywa. To wyobraź sobie, że ja jem to samo co ty wyłączając mięso. Szynka? Sojowa. Parówki?Sojowe. Schabowy? Sojowe tekturki. Gołąbki? Z ryżem i smażonymi pieczarkami. Mogę wymieniać w nieskończoność. Możemy zrobić test. Dajesz mi nazwę potrawy w której zazwyczaj jest mięso, a ja napiszę ci jak można ją przerobić. To banalne. Pomijając soję, która tak naprawdę jest mitem. Nie musisz jej jeść w ogóle. Przez rok nie zrobiłam nic z soi. Jadłam przetworzone gotowce, ale może 6-8 razy w tym roku.
5.Ale ja mam kły! Co świadczy o moim drapieżnictwie.
Mom, please. Pójdź i upoluj swoimi kłami zwierzę. Możesz także użyć swoich pazurów i szybkości. Potem możemy dyskutować.

Narazie to tyle, ale to jeszcze nie koniec. Tymczasem uciekam spać, bo jutro czeka mnie rozmowa kwalifikacyjna! :)

Szkolenie

Witajcie. Wczoraj wraz z Larą, wybrałyśmy się na szkolenie. Chciałyśmy nauczyć się łapania kontaktu wzrokowego, bo jest to bardzo ważna sprawa, jeśli chodzi o szkolenie psiaka z zakresu posłuszeństwa. Trening zaczęłyśmy od wsadzenia Lary w transporter, bo dalsza podróż miała odbywać się w jednym samochodzie z drugim psem. Transporter jak i cała drogę zniosła idealnie :) Na boisku kilka razy pokazała swoje zdolności agresora, ale nad tym też ciągle pracujemy. Dostałam mnóstwo cennych wskazówek od doświadczonej znajomej. Teraz pozostaje tylko ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć...

Na koniec dnia rozpaliliśmy grilla z M. i H.
Na zdjęciu sejtanowe kiełbaski od Kuchnia Pana Sejtana :)


niedziela, 22 czerwca 2014

Wracam.

Pisanie bloga puściłam w niepamięć. Usunęłam stąd wszystko i poszłam w świat. Zapomniałam, że pisanie daje upust moim emocjom, a ostatnimi czasy bardzo tego potrzebuję. Także po krótkim namyśle-wracam. Zacznę od ostatnich wydarzeń. Festiwal kolorów-była moc, chociaż nie taka, jakiej oczekiwałam. Wymazałam się jak ostatni brudas i z uśmiechem wracałam do domu MPK. Pies mnie jednak poznał, więc chyba nie było tak źle.
Wcześniej razem z Larą brałyśmy udział w evencie Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt. I chociaż Lara nie jest z LSOZ, to przecież cel był ten sam.

Dzisiaj leniuchujemy, a potem wybieram się z M. do nowej, tureckiej knajpy. Może uda mi się w końcu zjeść coś dobrego? :)